Podróż do Królestwa Złotych Łez - cz.1

Skok przez Atlantyk

Każda podróż ma swój początek. Ta, o której chcę opowiedzieć, rozpoczęła się w piękny, lipcowy poranek na pokładzie dwusilnikowego boinga holenderskich linii KLM. O godz. 6.52 nasz samolot, po niezwykle krótkim starcie na pasie warszawskiego Okęcia, poszybował w powietrze, kierując się na zachód. Przed nami długa, kilkunastogodzinna podróż, w czasie której przelecimy kilkanaście tysięcy kilometrów, przekraczając strefy klimatyczne i czasowe na wysokości 11 tysięcy metrów, przy temperaturze ponad 20 °C w samolocie, gdy na zewnątrz temperatura może oscylować w granicach minus 50 °C.

  • m_olympus 098
Tak, jak przed wiekami, tak i teraz, podróż do tej części świata - „Królestwa Złotych Łez", leżącego na antypodach, odbywa się etapami. Żeglarze i hiszpańscy konkwistadorzy, zdobywcy kraju Inków z Francisco Pizarro na czele, potrzebowali co najmniej kilku miesięcy na przebycie tej drogi. My - turyści z Polski - uczynimy to w niebywale krótkim czasie. Dla średnio-wiecznych żeglarzy hiszpańskich, wypływających z Kadyksu w długą oceaniczną podróż, pierwszym etapem było dopłynięcie do Wysp Kanaryjskich. Dla nas pierwszym przystankiem jest lotnisko Schiphol w Amsterdamie. Tu, dokładnie o godz. 8.30, kończy się pierwszy etap podróży przed „skokiem" przez Atlantyk. To międzynarodowe lotnisko jest najniżej położonym portem lotniczym na świecie, zbudowanym przez Holendrów na dnie dawnego jeziora. Lotnisko El Alto w stolicy Boliwii - La Paz. gdzie za kilka dni będziemy lądować, jest natomiast najwyżej położonym portem komunikacyjnym świata, leżącym na wysokości 4071 metrów n.p.m.

Klasę wspaniałego, supernowoczesnego lotniska w Amsterdamie można porównywać tylko z portami w Los Angeles, Frankturcie nad Menem, Hong-Kongu czy Moskwie. Dworzec lotniczy Schiphol zbudowany został na planie wydłużonej rozgwiazdy, której mackami są terminale - stanowiska odlotu samolotów na wszystkie kontynenty i do najważniejszych miast świata. Nowością nie jest już szkło i aluminium, bo liczące się dworce lotnicze świata są z takich właśnie materiałów zbudowane. Zachwyt budzi funkcjonalizm obiektu, tj. łatwość i prostota w poruszaniu się po tym, wydawałoby się, molochu i labiryncie. Ruchome ciągi piesze przenoszą pasażerów do poszczególnych terminali, rozmieszczonych wzdłuż osi dworca. Podziwiamy urodę tego holenderskiego lotniska, w którym Holendrów... jak na lekarstwo. Obsługa w toaletach, pracownicy kiosków spożywczych, stoisk z pamiątkami, bagażowi to z reguły ludzie o czekoladowej barwie skóry, a rysy twarzy dowodzą, że są to potomkowie mieszkańców Jawy, Bali czy Sumatry dawnych kolonii holenderskich. Wśród pasażerów widoczne wszystkie rasy świata, w tym także, co dało się zauważyć, rysy Indian południowo-amerykańskich oczekujących w pobliżu terminalu, skąd ma nastąpić wejście na pokład samolotu startującego do Limy - stolicy Peru. Holandia kojarzy się nam najczęściej z wiatrakami, ale również, z dorodnymi, czarno-białymi krowami rasy holenderskiej. Na eksponowanym miejscu, w centralnym punkcie dworca lotniczego Schiphol. znajduje się wspaniała figura takiej właśnie krowy – holenderki. Pobył na lotnisku trwa stosunkowo krótko. Po godz. 10 czasu warszawskiego wszyscy pasażerowie udający się do Limy znajdują się już na pokładzie potężnego, trójsilnikowego Douglasa MD 11, nazwanego imieniem znanej aktorki szwedzkiej - Ingrid Bergman.

O godzinie 10.45 kolos wzbija się w powietrze, by po 50 minutach lotu znaleźć się nad Oceanem Atlantyckim. Przed nami drugi etap podróży i droga w przestworzach o łącznej długości 7885 km. Informowani jesteśmy za pośrednictwem telewizji wewnętrznej nie tylko o parametrach technicznych maszyny, o trajektorii lotu. o trasie do przebycia i drodze przebytej, ale także o warunkach panujących na zewnątrz i wysokości, na jakiej się znajdujemy. Samolot typu Douglas MD 11, ważący 3001, zabiera na pokład 300 pasażerów i kilkunastu członków załogi. Ma prawie 60 metrów długości. Rozpiętość jego skrzydeł to prawie 52 metry. Z szybkością ponaddźwiękową, tj. do 1000 km na godzinę, mknie na wysokości 11 km nad wodą do odległej Aruby. Wyspy na Morzu Karaibskim, gdzie mamy międzylądow anie dla uzupełnienia paliwa. Po praw ie godzinnym postoju w Arubie. znowu wzbijamy się w powietrze. Kierunek Lima...

Feliks Chojecki

hotspotbednary

mapa bednary ulice 34 340x219